Nincs bejelentkezve | Belépés | Regisztráció
Bo dziwiło mnie, że na siedzisku za kabiną kierowcy rozsiadywali się znudzeni i obojętni pasażerowie. A w kabinie przecież tyle się działo - autobus "połykał" drogę z zawrotną prędkością, kierowca walczył z kierownica i dźwignią zmiany biegów. W kabinie często przesiadywali "krewni i znajomi królika" (dzisiaj powiedzielibyśmy - kabiniarze). Rozprawiali coś tam o problemach w robocie, lub pogodzie. Nic tylko sobie klęknąć i oberwować. A wszystko to działo się Roku Pańskiego 1970 w Lublinie na linii nr 1, którą dojeżdżałem (pod opieką Mamulki) do przedszkola...